Recenzja filmu

Godzilla II: Król potworów (2019)
Michael Dougherty
Agnieszka Zwolińska
Kyle Chandler
Vera Farmiga

Teatr Tytanów

Dougherty, współpracując z odpowiedzialnym za pierwsze produkcje z Godzillą w tytułowej roli, japońskim studiem Tōhō, bardzo wyraźnie nawiązał nie tylko do oryginalnego wyglądu, ale i ryku
Godzilla to bez wątpienia jeden z flagowych symboli kultury masowej Kraju Kwitnącej Wiśni. Potwór oryginalnie wołany Gojira trafiał na srebrny ekran dziesiątki razy, aczkolwiek – z całym szacunkiem dla kamieni milowych kina s-f lat 50. z jego udziałem – długo przyszło nam czekać na obraz, w którym monstrum wreszcie nie przypominałoby gumowej jaszczurki psującej makietę metropolii. Związanym z jego aparycją oczekiwaniom sprostał Gareth Edwards, którego znakomita "Godzilla" z 2014 roku uosabiała kino widowiskowe, ale na swój sposób kameralne i fabularnie przemyślane, stopniowo odsłaniające przed widzem majestatyczne oblicze Króla Potworów. Umiaru w jego eksponowaniu nie doceniła niestety widownia. Tak "Godzilla" dorobiła się łatki "filmu o Godzilli, w którym mało Godzilli", a jako że popyt rodzi zazwyczaj podaż, w kinach wylądował uszyty na miarę komercyjnych wymogów sequel.

Mowa o "Godzilli II: Królu potworów", który obiecywał nie lada przygodę w multipleksowym fotelu nie tylko z uwagi na prezentujące naprawdę kapitalne ujęcia tytułowych potworów (a dla wtajemniczonych – Tytanów) trailery, ale i na obecność w obsadzie niekłamanej wschodzącej gwiazdy – Millie Bobby Brown. Jeśli jej występ w serialu "Stranger Things" nie przekonał kogoś do tego, że w wybornym widowisku żeniącym narrację Kina Nowej Przygody ze spektakularnością wysokooktanowego science-fiction i horrorem czuje się ona jak ryba w wodzie, nie przekona go do powyższego już chyba nic. Nastoletnia aktorka spisała się w najnowszej odsłonie "Godzilli" nieźle. Widać, że ciągle szlifuje warsztat, a umiejętności nabyte na planie netflixowej produkcji braci Duffer nie poszły w las, choć w nowej produkcji Warner Bros./Legendary Pictures rozmywają się one w oceanie scenariuszowych banałów.  


Ogólna fabularna koncepcja "Godzilli II: Króla potworów" dawała wszakże szerokie pole do popisu nie tylko ekspertom od efektów specjalnych, ale i scenarzyście, na którego stanowisku reżyser filmu, Michael Dougherty, podzielił obowiązki z Zachiem Shieldsem, i na którym obaj zaliczyli niemal zupełną porażkę. Zręcznie wpletli oni co prawda problematykę destruktywnej wobec środowiska naturalnego egzystencji naszego gatunku w efekciarski monster movie, ale nie udało im się uwiarygodnić w odpowiedni sposób ukazanych w filmie wydarzeń. Wzmiankowana Millie Bobby Brown wciela się tutaj w Madison – córkę dr Emmy Russell (w tej roli Vera Farmiga), bratającej się z grupą ekologicznych radykałów pod wodzą Jonaha Alana, granego przez dobrze znanego fanom "Gry o Tron" Charles DanceCharlesa Dance’a.


Pani doktor czuwa nad przepoczwarzeniem wielkiego, ćmo-podobnego, mitycznego stwora, Mothry, i troszcząc się zarówno o jego, jak i ludzkie bezpieczeństwo, konstruuje maszynę generującą sygnał o studzącym destruktywne zapędy zwierzęcia potencjale. Jak ma się to do zakusów kolaborującej z nią terrorystycznej organizacji planującej obudzenie pradawnych, gargantuicznych stworzeń, celem przywrócenia naszej planecie dawnego ładu ekosystemowego? Ano właśnie – nijak. Można od biedy uznać, że dr Emma Russell usypia w ten sposób czujność osób mogących zagrozić realizacji swoistego makabrycznego sprzątania świata, względnie dać wiarę jej wewnętrznemu rozdarciu, ale bez dobrej woli z naszej strony trudno. Farmiga dwoi się i troi, by oddać ambiwalentność postaci tragicznej. Utrata syna w pierwszej części widowiska skazała jej małżeństwo na separację i może chciałaby wrócić do swojego męża, Marka (w tej roli Kyle Chandler), by w domowym zaciszu otoczyć wraz z nim opieką ich drugą pociechę, ale ma do spełnienia misję większą niż życie.


Wszystko to wypada od strony aktorskiej nawet znośnie, ale w natłoku walk Tytanów, eksplozji, ucieczek i całego marginalizującego rozterki jednostek surwiwalu ta dramaturgia nie ma szansy należycie wybrzmieć. Zawrotne tempo filmu może początkowo cieszyć, ale czy można kontemplować dramat rodzinny, uskakując przed trawiącą wieżowce kolumną ognia? Śmiertelnym grzechem filmu jest jego przewidywalność, która osiągając nie mniejsze niż same monstra rozmiary, sprawia, że unikanie spoilerów na niewiele się zdaje. Z dziecięcą łatwością przewidujemy, kiedy i w jakich sytuacjach posieją chaos poszczególne bestie, a sztampowość zwrotów dialogowych zapala zielone światło polskiej wersji językowej, której autorzy potrafili dokręcić w felernych one-linerach kilka poluzowanych śrubek.

Na całe szczęście produkcje kasowe to przede wszystkim uczta dla oczu, a z seansu "Godzilli II: Króla potworów" żaden amator pompowania grubych milionów dolarów w zapierające dech w piersi sekwencje nie wyjdzie z niedosytem. Pełniący rolę mrocznego strażnika ziemskiej biosfery Godzilla, Mothra o iście burtonowskiej prezencji czy podobnie uskrzydlony co on Rodan, wyglądają w najgorszym wypadku imponująco, a w najlepszym mistrzowsko, lecz show zdecydowanie kradnie będący ekosystemowym intruzem pozaziemskiego pochodzenia, a zarazem przeciwnikiem Godzilli, trójgłowy potwór Ghidorah. Ghidorah zbiera w sobie ogień, którym unicestwi kolejny wycinek krajobrazu. Jego szyje jarzą się złowrogo, nabrzmiewają metrami sześciennymi rozgrzanego powietrza i oddają światu kolejną porcję czystego zniszczenia. Jego środkowy, dominujący łeb potrafi okiełznać oba lateralne, ale i zaopiekować się nimi, gdy odcięte odrastają. Ghidorah budzi grozę jeszcze wtedy, gdy drzemie pod zwałami lodu, a gdy zostaje uwolniony, stawia w stan gotowości oddział budzących respekt Tytanów.


Ujmuje więc w nowym "Królu potworów" pewna personifikacja monstrów, daje się lubić seria głębokich ukłonów w stronę tradycji, kupuje widza sugestywnie przedstawiona wizja ziejącej radioaktywnym oddechem planety. Dougherty, współpracując z odpowiedzialnym za pierwsze produkcje z Godzillą w tytułowej roli, japońskim studiem Tōhō, bardzo wyraźnie nawiązał nie tylko do oryginalnego wyglądu, ale i ryku Tytanów, których przeniósł na ekran z dbałością o najdrobniejsze detale. Ów pietyzm przesłonił kwestie scenariopisarskie, co uczyniło z "Godzilli II: Króla potworów" przepiękną wizualną wydmuszkę. Jej piękno pozwala rozkosznie delektować się zapijanym zimną colą popcornem, ale nie miejcie złudzeń co do tego, że Michael Dougherty schlebia w swoim nowym filmie tanim gustom. 
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Każde pokolenie ma swoją własną "Godzillę". Wszystko zaczęło się w latach pięćdziesiątych za sprawą... czytaj więcej
"Godzilla" z 2014 roku pozostawił po sobie lekki niedosyt. Film trzymał w miarę dobry poziom, ale mimo to... czytaj więcej
Jedną z cech charakterystycznych branży filmowej jest to, że bardzo szybko wychwytuje obecnie panujące... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones