Ten film łączy w sobie elementy baroku i romantyzmu. Momentami jest strasznie kiczowaty, ale nie można odmówić mu uroku. Dracula jest tu pokazany nie jako wstrętny potwór, ale jako nieszczęśliwa osoba która szuka ukochanej. Muzyka Kilara jest świetna, a końcowa piosenka Annie Lennox "A song for a vampire" jeszcze długo chodziła mi po głowie. Szczególnie wtedy, gdy oglądałam "Draculę" tak późno w nocy (chyba kończył się jakoś o 3) byłam pod dużym wrażeniem. Aktorzy grają tu trochę teatralnie i z dużym patosem, ale w tym filmie to nie przeszkadza tak bardzo.