Pomimo tego, że film mi się podobał to spodziewałem się raczej jakiegoś dramatu wojennego po okładce, a nie drugiego "Marley i Ja" w wersji ckliwej. Przy czym "Marley i Ja" to komedia, a tu to czysty dramat, wojna to raptem dodatek.
Tak czy siak film potrafi trafić w głąb emocji i poruszyć, w szczególności właścicieli zwierzaków, czyli też i mnie.
Zgadzam się, że nic się w nim nie dzieje, ale tu ma w sumie się nic nie dziać bo to film o relacji człowieka i zwierzaka i tak trzeba go oglądać.
Na Marleyu mogłem się pośmiać i zapłakać, ten można obejrzeć, ale na pewno nie porusza.
Też myślałam że będzie opierać się głównie na wojnie, a ta relacja bohaterki z Rexem pojawi się stopniowo-nie będę oczywiście wyolbrzymiać, bo to historia oparta na faktach-ale jakoś mam dość amerykańskich filmów, w których wiecznie są poruszane jakże trudne tematy rodzinne. To nie nasza sprawa, tylko jej prywatna. Ale Amerykanie już chyba tacy są, przedstawiają jaka to bohaterka ma ciężko, bo rodzina taka a nie inna-jest wiele takich rodzin, a nawet o wieele gorszych(tutaj podsyłam film "Ja Tonya", tutaj dopiero była chora relacja córka-mama). Jeżeli o chodzi relacja pani-pies, to jestem pod wrażeniem gry aktorskiej.